Specustawa „frankowa” – usprawnienie postępowań kosztem konsumentów?

W Rządowym Centrum Legislacji pojawił się projekt tzw. specustawy frankowej. Czy jego założenia naprawdę przyczynią się do usprawnienia postępowań frankowych? Mam wątpliwości.

O tym, że rząd pracuje nad rozwiązaniem mającym usprawnić procesy Frankowiczów przed polskimi sądami wiemy już od jakiegoś czasu. Z kolei o potrzebie usprawnienia tych postępowań pełnomocnicy konsumentów mówią już od wielu lat, albowiem sprawy Frankowiczów (jak każde masowe w skali kraju sprawy sądowe) ukazują niedoskonałości polskiego wymiaru sprawiedliwości.

Ex ante oceny zaproponowanych rozwiązań legislacyjnych w specustawie frankowej warto podzielić się refleksją, że na uzdrowienie problematyki kredytów frankowych dobry czas był lata temu – zanim dziesiątki tysięcy pozwów trafiło przed polskie sądy. Dotyczy to zarówno kwestii materialnoprawnych, a więc samych treści stosunków prawnych między stronami, jak i kwestii procesowych. Odpowiednie przygotowanie wymiaru sprawiedliwości na przyjęcie tego rodzaju spraw pozwoliłoby na ich szybsze zakończenie, szybsze ujednolicenie orzecznictwa i brak konieczności oczekiwania (jak do tej pory) na wiele orzeczeń TSUE w sprawach frankowych. Przede wszystkim zapobiegłoby „zakorkowaniu” się wydziałów cywilnych przez sprawy frankowe, nie wspominając już o dedykowanym „wydziale frankowym” w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Ostatecznie waży się powiedzieć, że kwestie proceduralne i szybkości postępowań mogłyby zostać rozwiązane nie przez szczególne zmiany w postępowaniu cywilnym z udziałem Frankowiczów, a przez doetatyzowanie sądów, nowe powołania na stanowiska sędziowskie, poprawę warunków pracy i płacy sekretarzy sądowych i zmniejszenie referatów orzeczników. To jest jedyne kompleksowe remedium na przewlekłości postępowań w ogólności.

Przechodząc już jednak do meritum, a więc do oceny rozwiązań proceduralnych przewidzianych w projekcie specustawy frankowej, w pierwszej kolejności należy zająć się jego lapsusami, które być może wynikają z przeoczenia, ale na pewno wymagają naniesienia poprawek. Otóż zgodnie z tym projektem, przepisy specustawy frankowej stosuje się tylko do kredytów indeksowanych i denominowanych do franka szwajcarskiego. Brak jest uzasadnienia dla ograniczania tych rozwiązań procesowych wyłącznie do kredytów frankowych, podczas gdy na rynku bankowym w tym samym czasie oferowane były (może rzeczywiście przy mniejszej popularności) kredyty waloryzowane do dolara czy też euro. Mechanizmy waloryzacyjne w umowach tego rodzaju były jednak takie same niezależnie od waluty waloryzacji, a przed polskimi sądami toczą się przecież sprawy dotyczące kredytów w dolarze czy euro (nasza kancelaria również takie sprawy prowadzi i nie są one zaliczane aż do tak skrajnej rzadkości). Tak naprawdę pula postępowań konsumentów przeciwko bankom obejmuje wszystkie waluty (poza złotym polskim) i winna zostać przez ustawodawcę potraktowana jednakowo.

Dalej, projekt ustawy zdaje się ograniczać jej rozwiązania w sposób przedmiotowy wyłącznie do umów kredytu, a na rynku równie często zawierano pożyczki hipoteczne powiązane z walutą obcą. Mechanizm funkcjonowania waloryzacji w tego rodzaju umowach był tożsamy z tym, który występował w kredytach frankowych. Ustawodawca powinien zatem wprowadzić chociażby taki zapis, zgodnie z którym przez „kredyt” rozumie się również „pożyczkę hipoteczną” lub podobny.

Nie da się również wprost pozytywnie ocenić projektu „zabezpieczenia ex lege„, tj. wstrzymania płatności rat kredytowych od momentu doręczenia pozwu bankowi. Na pierwszy rzut oka takie rozwiązanie wydaje się korzystne, bowiem Frankowicze nie musieliby już formułować wniosków o zabezpieczenie oraz postanowienie sądu, które jest przecież zaskarżalne, jednak problem jest o wiele bardziej złożony. Otóż nie wszyscy Frankowicze spłacili na moment wytoczenia powództwa kapitał kredytu w całości, a więc bank posiada wobec nich jeszcze wierzytelność. Wstrzymanie spłat może okazać się dla takich konsumentów niekorzystne w tym sensie, że w ostatecznym rozrachunku będą musieli wpłacić na rzecz banku różnicę między kapitałem wypłaconym a spłaconym jednorazowo, czego można byłoby uniknąć, bądź znacznie zmniejszyć kwotę podlegającą spłacie, gdyby przez czas trwania procesu spłacali nadal raty, pomniejszając swoje zadłużenie względem banku. Co więcej, mimo ugruntowanej linii orzeczniczej w sprawach frankowych, zdarzają się jednak pojedyncze postępowania, w których Frankowicze nie mają racji, a ich roszczenia nie są uprawdopodobnione (wyjątki potwierdzające regułę). Wówczas, w przypadku przegranej przed sądem, musieliby oni automatycznie uzupełnić wstrzymane spłaty rat kredytowych.

Rzucającym się w oczy novum forsowanym w projekcie jest wniosek o rozliczenie kondykcji obu stron zgłaszany przez pozwanego (bank) do czasu zamknięcia rozprawy w I instancji, a za zgodą powoda, do czasu zamknięcia rozprawy w II instancji. Wniosek ten miałby podlegać tym samym wymogom, co pozew (wymogi formalne, twierdzenia, dowody, opłaty). Chociaż widoczna jest tutaj intencja projektodawcy do skrócenia czasu rozliczeń i ułatwienia ich stronom, to stanowi ona, w mojej ocenie, niepotrzebne superfluum, godzące w gwarancje procesowe stron, w szczególności konsumenta. Uważam tak, ponieważ Kodeks postępowania cywilnego zawiera zarówno instytucję zarzutu potrącenia, jak i pozwu wzajemnego, z których banki mogą skorzystać (i czasami, chociaż rzadko korzystają). Co więcej, gdyby powód wyraził zgodę, wniosek taki mógłby zostać zgłoszony przez bank po raz pierwszy nawet przed sądem II instancji, co poddaje w wątpliwość realizację konstytucyjnej zasady dwuinstancyjności (bo przecież roszczenie banku byłoby pierwszy raz oceniane przez sąd II instancji). W prawie podoba się bardziej prostota niż zawiłość, dlatego mnożenie bytów i instytucji o takim samym celu nie powinno zasługiwać na aprobatę, chociażby idea była słuszna.

W projekcie można jednak dostrzec kilka pozytywnych kierunków zmian, takich jak chociażby przesłuchanie świadka na piśmie, nawet gdyby strona się temu sprzeciwiała. W praktyce zdarza się, że słuchanie świadków na rozprawie może prowadzić do przedłużania się sprawy. Świadkowie nie stawiają się na rozprawy, albo wnioskują o przesłuchanie ich w innych terminach z uwagi na różne przeciwności losowe. Inną pozytywną zmianą jest uregulowanie wreszcie możliwości przesłuchania strony na piśmie. Do tej pory jest to praktykowane przez niektóre sądy, ale konkretnej podstawy prawnej nie znajdziemy w Kodeksie postępowania cywilnego. Pozytywną zmianą jest też uregulowanie ugody sądowej zawieranej zdalnie. Taka możliwość istnieje i dzisiaj, na bazie ogólnych przepisów k.p.c. w tym zakresie, ale nastręcza wątpliwości sądom i stronom.

Kierunek i cel projektu należy ocenić pozytywnie, ale zawarte w nim rozwiązania wymagają dopracowania i szczególnej dbałości o interes konsumenta w tego rodzaju postępowaniach. Nie wszystkie rozwiązania, które na pierwszy rzut oka wydają się być korzystne dla ogółu kredytobiorców, okażą się takie w indywidualnych sprawach. Konsumentom należy wzmacniać ich gwarancje procesowe i je ewentualnie rozszerzać, a nie ograniczać – nawet kosztem czasu trwania postępowania. Ustawa winna zostać rozszerzona pod kątem przedmiotowym i objąć zarówno waloryzację do innych walut, jak i pożyczki hipoteczne.

Na zakończenie raz jeszcze należy powtórzyć: remedium na przewlekłości postępowań w sprawach frankowych jest doetatyzowanie sądów i to zarówno na urzędach sędziowskich, jak i (a może przede wszystkim) stanowiskach sekretarskich wykonujących zarządzenia sędziów.

Autor: adw. dr Kacper Rożek